Wstałam, włączyłam komputer, pogadałam z siostrą i Skarbem, i nagle ciocia wpadła i oznajmiła że jedziemy na wycieczkę, więc ubrałam się, naszykowałam aparat, zjadłam śniadanie w postaci hot-doga i soku pomarańczowego. Ale do rzeczy...
więc wczoraj, tzn. w niedzielę 24.07.2011 zapakowaliśmy się w dwa samochody, ja pojechałam z Krystynką i Jarkiem, Ania ze szwabuchami. Jechaliśmy dość krótko, około 1,5 godziny, i na szczęście unikneliśmy korków. Gdy dotarliśmy na parking, mym oczom ukazały się ogromne wieżowce. Kocham taki widok. poszliśmy po bilety, a potem do kontroli bagażów(niczym na lotnisku), i staneliśmy w kolejce do statku. Jarek się ze mną non stop przekomarzał, więc te pół godziny zleciało mi szybciutko i wsiedliśmy na pokład. Znaczy kto usiadł ten usiadł, bo ja oczywiście nie mogłam usiedzieć i musiałam robić masę zdjęć, po parę każdego widoku, z obawy że będą niewyraźne, takie moje zboczenie. Jarek porobił mi parę zdjęć, i statek zatrzymał się przy jakimś dzikim budynku, do teraz nie wiem co to było. Po ok 30 minutach znów ruszył, a w międzyczasie zaczął padać lekki deszcz, ale mieliśmy farta i przestał, i popłyneliśmy na Liberty Island. Wysiedliśmy, i udaliśmy się do jakiejś dzikiej restauracji, ale wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy że chcemy tylko pić, i zobaczyć posąg. Wyszliśmy z cudownego (bo klimatyzowanego ;p) pomieszczenia i usiedliśmy pod flagą, a reszta poszła zapalić. Jarek zrobił mi zdjęcie z wolnością od dupy strony, i poszliśmy zrobić zdjęcie od twarzy strony ^^. Im bliżej się zbliżaliśmy, tym było goręcej. Oni prawie umierali, ale ja to miałam w nosie, pierwszy raz widziałam to cudo i musiałam mieć multum zdjęć. Gdy już wymęczyłam doszczędnie zdjęciami Jarka w tym ukropie, poszliśmy z powrotem do restauracji, ale nikomu nadal się nie chciało jeść, więc wymusiłam udanie się do sklepu z pamiątkami. Tak, wydałam 17,32$ na dwie małe figurki, ale totalnie mnie to nie interesuje, czasem trzeba zaszaleć(tak Tato, wiem że w tym momencie być mnie wydziedziczył xd). Potem staneliśmy w kolejce na rejs powrotny, ale że statek dosłownie za 3 minutki podpłynął, to w 10 minut znaleźliśmy się w miejscu, w którym czekaliśmy aż przypłynie żeby nas zabrać na wyspę. Wysiedliśmy, cali styrani, upoceni, umordowani, ale uśmiech mi nie schodził z twarzy, ba, nawet śmiem twierdzić że jak naćpana śmiałam się sama do siebie ze szczęścia. Wróciliśmy cali do domu=Ja+Ania+Jarek), oczywiście niemcy dotarli z Krystyną później, bo helmucik tak prowadził.... ale mniejsza. Poszłam zjeść nuggetsy, popiłam colą, i resztkami sił wczłapałam się do pokoju na górę. `Kochane łóżeczko`, pomyślałam.
Już was nie zanudzam, wstawiam porcję zdjęć i uciekam :*
Jaaarek + Krystynka
Miss New Jersey ;>
`czyściutka` rzeka Hudson c;
...Tres. =)
a tak, to ten słynny, bezimienny budynek :d
sponsorem uchachania jest Jarek : D
rowwwwwwwer :)
od dupki strony xd
gdzie jest Cześka? =p
♥
touch :P
Kula, o której zawsze marzyłam *_*
Tak Skarbie, musiałam ją kupić ^.^ :*
ufff. zmęczyłam się ;p
weee, kocham tę relację <3333
OdpowiedzUsuńoczywiście że trzeba! szkoda, że nie ma Cię już w Polsce, bo jutro mamy spotkanie klasowe i byłaby świetna okazja na to ^^
ale zadowolona :D no piękna ta statua :) prawie tak piękna jak Ty :*
OdpowiedzUsuńja się do niej nie umywam :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, normalnie zazdroszczę Ci :D To 'od dupy strony' mnie rozwaliło xD
OdpowiedzUsuńmoja ciotka mieszka w NY : )
OdpowiedzUsuń