jakos spac mi sie nie chce.
siedze wiec, zajadam sie zeberkami z sosem barbecue z Jackiem Daniellsem. yami. popijam cola, zeby bylo jeszcze bardziej zdrowo i odchudzajaco. jeeej.
otoz nowy rytm mego spania i budzenia to 1am-11am. how cute.
sama jak palec okupuje biuro, grzejac tylek na czarnym fotelu.
pogoda mi dzis nie dopisala, caly dzien bylo duszno, a mniej wiecej ok 16 zaczelo lac, i leje i leje....
u mnie jeszcze piatek, u was juz sobota nastala. o dziczyzno. 5 rano, stanowczo moj czas.
na gadu pustki, na fejsie takze, to trzeba samej ze soba siedziec.
przeczytalam juz cale 3 ksiazki, a jestem tutaj dopiero drugi tydzien, aktualnie zabieram sie za Dziennik nimfomanki, potem przerzuce sie na biografie Audrey Hepburn. jakze ambitnie. holly shit.
jutro zabieram dupke do Mola, znaczy centrum handlowego, takze was obkupie, cieszycie sie ? :P
tymczassem zawijam stad. 3majcie sie zacnie i po hrabsku.
Czeeeeeeecha. <3
Cieszyyymy się. :D
OdpowiedzUsuńA tak serio. Jej, chciałabym pójść spać choć raz o pierwszej :c Dzisiaj poszłam przed piątą i jest ze mnie jakiś trup, a nie Ala.
9... to już nasz czwarty 9 :)
OdpowiedzUsuńzapomniałaś ;PP
OdpowiedzUsuńnie zapomnialam Misiaku ;p :*
OdpowiedzUsuńAlice, ja dzisiaj poszlam po 2 chyba, albo po 3, a wstalam ok 9. tez ledwo zyje xD
OdpowiedzUsuń