niedziela, 4 lipca 2010

7. Sunday, bloody sunday.

Siema :D

mam mieszane uczucia. ale pominę to ...

niedziela. nie lubię niedziel. koniec weekendu, ogólna zamuła i nuda. plys kościół oczywiście, bo jak to niedziela dla mojego ojca bez kościoła, no grzech niewybaczalny.
przeżyję, na studiach już mnie to ominie.

dziś. dziś zgodnie z planem przyjechał do mnie M. ;d
oglądaliśmy Widmo, na przemian śmiejąc się i srając ze strachu xd
ale b.fajnie było, nie zamulałam , cały dzień w dobry towarzystwie. dzięki! :]

jutro poniedziałek. nie lubię poniedziałków, nawet w wakacje.
idziemy zanieść papiery, i popytać się co do ILO. może się uda. chciałabym.
ale w III też jest fajnie, to płakać nie będę xP
i sprzedam książki, przynajmniej mam taki zamiar ;p

rodzice wracają w przyszły wtorek lub środę.
niby tęsknie ale bez nich tak cicho w domu i beztrosko ;)

Dżony dalej na działce, ale w środę wpadnie do mnie jak wszycho wypali! ;d

w głośnikach Lenny Kravitz - Again . uwielbiam.

to co, kończymy? [;
do napisania :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz