poniedziałek, 27 czerwca 2011

151. fantastyczny lot.

no hej hi helou! :)
co u Was? bo u mnie calkiem calkiem ;)leniuchuje caly dzien. przerzucam sie z lezaka na fotel, albo do kuchni. ciocia mnie rozpieszcza ciuchami a krystynka kuchnia. bajer. tylko ta tesknota ;(

w sobote 25.06 wstalam ok. 7 rano, srednio szczesliwa, bo sie naprawde nie wyspalam. do tego moja siostra dzialala mi na uzebienie, mama cos marudzila o walizke, tata tak samo. ehh, no generalnie byla masakra. latalam jak poparzona wszystko zapinalam na ostatni guzik, zdazylam tylko opublikowac gotowego posta i polecialam do samochodu.

jechalismy przez bog wie jakie wsie wioski i osiedla, az w koncu znalezlismy sie na lotnisku. a tam taki sajgon, ze mnie trzymajcie. ale poszlysmy w jakas kolejke i stoimy, i pan ochroniarz sie nas uprzejmie pyta czy mamy karte pokladowa na to mama natychmiast ze nie! a ja ze tak! i badz tu czlowieku madry. Kolejny pan nadal mi bagaz do NY i lecimy dalej. Weszlismy w gigntyczna kolejke, po drodze byly jakies zwierzatka z importu, znaczy dywany z aligatorka, niedzwiadka i tygryska. pomyslalam, matko, co za okrutnicy to zrobili. Moja jakze genialna siostra wyjechala z propozycja : chooodz Czecha poogladamy. ja kategorycznie nie. Tata : idzz poogladaj. nie! mama : no idz sobie zobacz. Nie! okej. kolejka powoli szla do przodu az nagle znalazlam sie tam, gdzie juz oni musieli isc wstecz, a a do przodu. wtedy zaczelam sie dopiero bac. ale pozegnalam sie i poszlam, jeszcze namietnie im machalam ze lzami w oczach, ale nie plakalam. dalam plecak do przeswietlenia, a sama przeszlam przez bramke, oczywiscie musiala zadzwonic! ;x ale blond pani mnie przeszukala i poszlam dalej. obczailam moja poczekalnie do ktorej powinnam sie udac i poszlam. Doszlam do bramki, gdzie kontroluja paszport i bilet, oczywiscie pani do mnie mowi ze mam isc na lewo, a ja w stresie nie kontaktuje i poszlam gdzie indziej, ale zawrocilam i poszlam na poczekalnie. posiedzialam troszke, popodziwialam najrozniejszych ludzi i zaczeli nas wolac do samolotu. Okej. poszlam na kolejna kontrole biletu. ale pani moj bilet drukowany nie chcial sie wczytac, mysle cholera no! ale sie wczytalo u innego i okej.

Przezegnalam sie, i weszlam. usadowilam sie grzecznie kolo okienka i siedze. najwazniejsze dla mnie bylo to ze bylam juz troche glodna a stewardessy nie chodzily z wozeczkami. ale za chwilke podaly nam dlugie kanapki z krewetkami, plus sok pomaranczowy wzielam. nawet nie wiedzialam ze jem krewetki, ale byly przepyszne! jee.

wyladowalam na Heathrow. sama nie wiedzialam co mam robic, dlatego poszlam tam gdzie wszyscy, znow kolejka. kontrola biletu i paszportu. okej, moj drukowany bilet poszedl do kosza, a dostalam nowy, mniejszy, wreszcie. Poszlam tam gdzie mnie pokierowali, znow za wszystkimi. Potem do kontroli bagazu i znow bramka. nie wrzeszczala. jeszcze pani po polsku dodala ze paszport mi nie potrzebny. uff. potem nie wiedzialam co mam robic, ale pokrecilam sie po zacnym terminalu i doszlam do tego, ze gdy przychodzi do otwierania bramek, to na wielkim ekranie ktorych bylo chyba ze 20 w roznych miejscach, wyswietla sie do ktorej bramki masz sie udac. okej, opanowane. damy rade. wiec jak juz bylam jako tako w Londynie, wymyslilam iz musze kupic czerwony, pietrowy autobusik. Niestety funtow nie posiadalam. Jednak tata ubezpieczyl mnie w 20 euro. Zamienilam, zakupilam wczesniej wspomniany samochodzik, dlugopis i naklejeczki. Spoko. Poszlam pod tablice i usiadlam pomiedzy Prada a Gucci. i Czekam do ktorej bramki mam isc. wyswietlone B44. okej, to lece do windy. wysiadam z windy a tam metro. pierwszy przystanek to B42-48 a drugi C58-62. SPOKO. wysiadlam na pierwszym i poszlam na jedne ruchome schody, potem drugie, dotarlam po znakach do mojego B44. usiadlam w poczekalni i czekam.wreszcie wzieli nas na kontrole biletu, przerzegnalam sie i lecimy. Pan pilot dosc dlugo startowal, ale okej, choc bylam juz zdeberwowana bo glodna, tak jestem sknera i pieniedzy na jedzenie nie marnuje, wiem ze w samolocie mi dadza, szkoda kasy. Usadowilam sie na swoim miejscu i siedze. Kolo mnie dwie Slowaczki, na Heathrow lecialam z jakas stasrsza angielka i laska wysmarowana rozowym podkladem, ugh. Siedzie i czekam. Nareszcie startujemy. Potem podali picku i jedzenie. Do tego stewardess (tak, mezczyzna) zapytal sie mnie czy nie chcialabym wina. Zrobilam oczy jak 5 zl, i grzecznie odmowilam. Ja i wino. Kurczak z ryzem byl koszmarnie ostry. Japke tak mi wypalilo ze poezja. dalej buleczka z pestkami dyni, slonecznika i bog wie czego. dalej salatka. 80% salaty i 20% makaronu z sosem. zjadlam makaron, salate kulturalnie zostawilam, mialam juz dosc po kurczaku, i wodzie. Nastepnie zabralam sie za deserek wisniowy. i to chyba bylo najlepsze z tego calego zestawu. potem na przemian spalam i czytalam, lub siedzialam bezczynnie. Na skos jedna kobieta ogladala jakis dramat, druga czytala ksiazke, ocierajac lzy co strone. Pierwszy raz widzialam jak ktos plakal czytajac ksiazke. Potem zaczelam sie bawic ekranikiem, ktory byl dolaczony na nozce do kazdego fotela. a do niego sluchawki. Zaczelam sie bawic, a tam muzyka, filmy, gry i strefa dla dzieci. Najpierw muzyka, a tam, o mamo : AC/DC <3, Coldplay, Kings of Leon, Adele, Leona Lewis, Pink Floyd, Pearl Jam, ABBA, R.E.M., Eric Clapton, i wiele innych ktorych nie spamietalam. Jezu, zrobilam sobie playliste jak ta lala, i slucham, usypiam, slucham, potem jakis film wlaczylam, drame, ale srednio mi sie podobala to wylaczylam. Znow muzyka i usypianie. Potem okazalo sie ze przespalam jakis posilek xd ale okeeeej ;p. Juz zniecierpliwiona czekalam na koniec lotu. i Nagle zaczynamy ladowac, alez pilot dal do pieca, no takiego ladowania z adrenalina jeszcze nie mialam. Czad! wszyscy siedzieli jakby wcisnieci w te fotele, a ja podjarana jak male dziecko na widok nowego rowerku.

Wyladowalismy.Wyparowalam z tego samolotu jak poparzony i lece. Dotarlam do jakiejs kolejki pt. Visitors. wyslalam 3 smsy. Okej . wbijam w nia. bylam chyba 3 osoba z samolotu, a caly smolot za mna. Do tego multum chinczykow, Jakas pieprzona emigracja skosnookich, mysle sobie. dzizas, ale kolejka sie rusza, to lece dalej. i doszlam w koncu do kontroli. ja mu daje paszport i niebieska kartke ktora mi dali w samolocie a ten czy mam biala? no to u mnie juz panika, i nie mam. a ten wez i wyplenij, a potem wroc, okej. poszlam, rece mi sie trzesly i wypelnilam. Poszlam znow do niego, a ten mi pytania jak sie czuje, z kim mieszkam w polsce, czy sie ucze w polsce, na ile przyjechalam, na ile bylam wczesniej, do kogo przyjechalam i po co. mysle, czlowieku, jest po 9, jestem zmeczona, od 7 na nogach, a ty mi tutaj jakies pytania totalnie z dupy, dzizas. ale dalam palce do przeswietlenia, popatrzylam w jego kamerke i okej, idz. dzieki bogu mysle sobie. poszlam, a raczej juz polecialam. dalam nowym panom ten niebieski druczek, oni juz sie nie czepiali. ufff. a wczesniej wzielam walizke, i znow dziekowalam ze zaginela po drodze.dotarlam do cioci i do jarka, oni juz zestresowani co tak dlugo. a ja ze wycieczka skosnookich. no, widzielismy. okej.

w samochodzie juz bylam ledwo zywa. az w koncu polozylam glowe na plecaku ktory lezal kolo mnie, i uslyszlam glos jarka : jasmina, wstajemy. patrze, a tu juz dom. kurde, naprawde padlam. weszlam do domu, jarek mi wtachal walizke, ania otworzyla drzwi od pokoju a ja momentalnie glebnelam na lozko z plecakiem mruczac, ze nie, nie jestem glodna i ide spac. okej. jeszcze przeczytalam smsy. i przekrecalam sie z boku na bok, i nawet nie wiem kiedy ale usnelam.

obudzilam sie 5:57 sprawdzilam telefon, i poszlam cos zjesc. zjadlam kawalek placka i poszlam znow spac. wstalam , polezalam na lezaku, poprzekomarzalam z jarkiem, zjadlam kolejne sniadanie, znow lezak, picie, lezak, nastepnie krystynka zrobila mi jakis sorbet czekooladowy z % ;p. wsunelam , pyszny byl! <3 potem poszlam z ania na gore, i zapakowalam juz druga walizke ;d potem obiad, napchalam sie ze o matko. niedawno tez loda wsunelam, krystynka lubi kuchnie ;) teraz bycze sie przed kompem, ale wszystko spi :P jutro ania pracuje to nie wiem czy tu bede jeszcze, ale sie postaram. Trzymajcie sie cieplo i fajnie. spadam pod prysznic i spac, jestem styrana lezeniem na lezaku caly dzien i opierdzielaniu sie <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz