Tak,
poszłam po wyniki rekrutacji. przeczuwałam że coś będzie nie tak. ale nie traciłam nadziei że dostanę się na moją upragnioną listę. poszliśmy najpierw do 2, R. z M. się dostali. w międzyczasie zadzwoniła do mnie siostra że jestem w trzecim. nie chciałam uwierzyć. nie mogłam dać za wygraną. poszłam, i to okazało się prawdą. 8 pkt zabrakło mi do przyjęcia. mało, albo i dużo. trudno. idę 6.07 zobaczyć czy coś jeszcze da się zrobić. tak bardzo chciałabym iść do tej jednej klasy. ale widocznie miało być inaczej i co ma być to będzie.
jutro placki do mnie wpadają na weekend, no zobaczymy jak tam to wyjdzie wszystko xD
mama oczywiście dzwoniła, i chyba najbardziej mnie podniosła na duchu.
reakcji ojca nie skomentuję.
doskonale wiem, że zjebałam, ale nic nie poradzę że nie jestem alfą i omegą.
wszyscy mnie pocieszają i kombinują na wszelakie strony.
zawsze warto próbować, niż potem wypominać sobie że czegoś się nie zrobiło a jednak była na to szansa.
idę oglądać Amelię czy cuś.
Paaa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz